16. Silesia Półmaraton – relacja z biegu

16. Silesia Półmaraton – relacja z biegu

Cześć!

     Za mną 16. Silesia Półmaraton. 750 dni (2 lata oraz 19 dni) – tyle dokładnie minęło od mojego ostatniego oficjalnego startu (był to Bytomski półmaraton).  Od tamtego czasu działo się naprawdę wiele. Niemniej jednak myślę, że warto uwzględnić dwie najważniejsze sprawy które wpłynęły na aż tak długi odstęp między biegami:

  • pandemia
  • kontuzja ścięgna achillesa

Dzisiaj świat jest już mądrzejszy oraz bardziej doświadczony, w związku z czym coraz więcej zawodów biegowych organizowanych jest w sposób normalny i tradycyjny. Zapraszam na moją relację z biegu (oficjalne zdjęcia wstawię na facebooku oraz instagramie jak tylko się pojawią)!

Moje przygotowania i cel

     Zarówno przygotowań oraz celu tak naprawdę do tego biegu nie było. Od marca 2020 moje wszystkie biegi i treningi były w pełni spontaniczne. Biegałem praktycznie codziennie rano przed pracą, tą samą trasą i ten sam dystans (10km) do chwili, kiedy nabawiłem się kontuzji ścięgna Achillesa (widocznie organizm się zbuntował). Od tamtej pory rozpocząłem rehabilitację i tak w pełni wyleczony byłem gotowy przebiec 16. Silesia Półmaraton, niestety nie mając już czasu na konkretne przygotowania. Był to pierwszy bieg w którym nie wiedziałem na co stać mój organizm i jakim tempem mam biec. Postanowiłem więc, że głównym celem będzie dobra zabawa i rzeczywiście tak było.

0 – 10 km

     Pierwsze metry wystrzeliłem z tempem około 3.55, co potwierdził mój zegarek pokazując, że pierwszy kilometr przebiegłem w tempie 4.06 – czyli takim, którego nie licząc treningów interwałowych moje oczy nie widziały ze dwa lata. Jak widać, adrenalina i tęsknota za oficjalnymi biegami zadziałała pozytywnie. Pomyślałem sobie: „normalnie to bym zwolnił i trzymał się konkretnego celu – ale tutaj niech się dzieje” i nie zwracając już większej uwagi na zegarek dałem ponieść się nogom. W efekcie pierwsze dziesięć kilometrów pokonałem w średnim tempie 4.20 na kilometr – czyli kolejne cyfry, których moje oczy nie widziały nawet na treningach od ponad dwóch lat. Jeśli chodzi o ukształtowanie terenu, z pewnością mogę powiedzieć, że pierwsze dziesięć kilometrów trasy było raczej płaskie, bez większych wzniesień. Do 10km naprawdę biegło mi się bardzo dobrze!

10 – 21,0975 km

     No i od dziesiątego kilometra zaczęły się prawdziwe schody i to prawie w sposób dosłowny. Profil trasy zmienił się w dość dużo wzniesień, na co kompletnie nie byłem przygotowany i rozpoczęło się „cierpienie”. Powtarzałem sobie w głowie, żeby odpuścić i zwolnić ale oczywiście moja ambicja na to nie pozwoliła. Próbowałem zacisnąc zęby i biec podobnym tempem do tego, które miałem na pierwszych 10 kilometrach. Zagryzanie zębów zadziałało do trzynastego kilometra, który pokonałem w dotychczas najgorszym tempie, mianowicie 4.54, czyli obecnienajgorszym. Pamiętam, że wtedy pomyślałem sobie coś w stylu: „dobra Kamil, byle nie zejść powyżej piątki”. No i niestety – stało się. Siedemnasty i osiemnasty kilometr zaliczyłem tempem 5.06 oraz 5.03. Na moje szczęście, profil trasy wtedy również się wyrównał i moje tempo się poprawiło. Były momenty cierpienia i efektu bardzo szybkiej pierwszej części biegu – ale doskonale zdawałem sobie sprawy, że tak właśnie może być.

Meta

     Meta była umiejscowiona na bieżni lekkoatletycznej Stadionu Śląskiego – czyli klasa sama w sobie. Wbiegając na bieżnie od razu usłyszałem wrzawę kibiców i poczułem ten klimat. Stąpając po bieżni, zmierzając już do mety pomyślałem sobie „w końcu, powrót do normalności”. I aż się wzruszyłem. Brakowało mi tego uczucia. Dobiegając do mety dojrzałem machającą mi narzeczoną, która towarzyszy mi w każdym biegu – za co jestem jej bardzo wdzięczny. Ostatecznie linię mety przekroczyłem uzyskując czas 1:38:07.

Organizacja biegu i restrykcje związane z pandemią

     Moim zdaniem bardzo dobrze zorganizowany bieg. Od odebrania pakietu startowego, który przebiegł bardzo sprawnie i szybko, aż po dojście do auta na parkingu po biegu. Wszystko było bardzo dobrze oznaczone, nie było uczucia absurdalnych przepisów. Jedyne rzeczy, które różniły ten bieg od tradycyjnego to ustalone trzy strefy startu – puszczane w określonym przedziale czasowym oraz medale rozdawane w woreczkach foliowych zamiast tradycyjnego przywieszania na szyję. Organizacja TOP!

Podsumowanie

     Zwykle zawody charakteryzują się tym, że właśnie zawody są ukoronowaniem morderczych treningów, ponieważ jesteśmy do tego biegu przygotowani. Tutaj niestety było inaczej, z powodu braku mocnych treningów musiałem wycisnąć 110% swoich możliwości. Biorąc pod uwagę niespecjalne przygotowanie do tego biegu oraz wszystkie okoliczności, jestem bardzo szczęśliwy oraz zadowolony. Wynik na pewno ponad stan. Ten bieg pokazał, że jeszcze trochę tego „ognia” w nogach mi zostało i jest na czym budować formę na wiosnę. Zdjęcia z biegu wstawię na facebooka i instagram jak tylko się pojawią. Dziękuje wszystkim który dotrwali do końca w tej relacji i do zobaczenia w „programistycznym poście” za tydzień.

Oficjalny czas: 01:38:08
Miejsce OPEN: 206
Miejsce w kat. wiekowej: 33
Tempo: 4.39 min/km

Pozdrawiam serdecznie,
biegajacyprogramista.pl

Dodaj komentarz

one + 3 =

Close Menu